Archiwum

Linki

Layout

21.10.2006 :: 21:22

Powoli, ale z całkiem dosadnymi skutkami, wszystko wraca. Wracają uczucia, łzy, zeszyt w pingwiny, ból brzucha, zawroty głowy. Wracają wszystkie stare lęki i obawy. Wraca rozpromieniona cera i łamiące się paznokcie. Wróciła też ona. Pani, która doprowadza mój organizm do wyniszczenia. Tym razem nie chcę się jej pozbyć. Nie chcę już niczego.

Nie lubię głupich słów. Rozłóż ręce. Będzie padać.

I wystarczy słowo żebym zgubiła sens. Żeby mi rozprysło wstępny szkic - jakieś głupie słowo. Co głupio brzmi, a jeszcze głupsze oznacza.

I co z tego, że jeszcze jakoś to wszystko funkcjonuje? Nie wiem co do czego i dlaczego to właśnie nie ja. W domu mam ciemno i pusto. Krzyczę na kawę, żeby sobie poszła. Chcę spać i odpoczywać.

Komentuj(1)


22.10.2006 :: 13:02

Niecierpliwe, nadmiernie wrażliwe na światło dzienne myśli jeszcze do końca nie chciały mi dać upragnionego spokoju. Przecież było już po wszystkim. A nawet w pewnym momencie miałam wrażenie, że zapomniałam. Czyste złudzenie, sterylnie czysta iluzja. Bez plam, bez skazy. Pewnie dlatego tak łatwo uwierzyłam.

Zamknięta w swoim pokoju, gdzie ściany artystycznie ubrudzone były wściekle niebieską farbą na zielonym tle, leżałam. Całkiem nieruchomo. Trudno było nawet dopatrzeć się rozkurczy i skurczy płuc przy oddychaniu. Wszystko zdawało się płynąć. Bo i rzeczywiście odpływało. Odpływały także moje łzy po blado różowych policzkach. Nawet one mnie opuszczały, spływając powoli na poduszkę. I właśnie w tym momencie całkowicie zdałam sobie sprawę z tego, że jestem sama. Nawet te cholerne łzy mnie zostawiły.

Minął rok i dziewięć miesięcy. Czas nie leczy. Czas jedynie goi i rozdrapuje, na przemian. Im więcej, godzin, dni, tygodni, miesięcy, aż w końcu lat niepowstrzymanie mijało od tamtej chwili, tym bardziej czułam, że tylko czas jest moim największym wrogiem.

Doskonale pamiętałam. Wszystko. Jego oczy, słowa, uśmiech a nawet w jaki sposób słuchał. Nie było to zwykłe słuchanie. Gdy mówiłam, miałam wrażenie, że tylko jemu zależy na mojej dziwacznej osobie, że tylko on tak naprawdę we mnie wierzy i w każde moje słowo, że tylko on był zazdrosny jak nikt inny na świecie, gdy opowiadałam o M. Wspomnienia przytłaczają. Wiedziałam, że za nic w świecie nie mogę sobie pozwolić na to, by żyć tylko nimi, to chciałam zostawić na ten czas, kiedy nic już innego mi nie pozostanie. Ale jeszcze nie teraz. Teraz chciałam zapomnieć.

Myśli powoli ucichły. Nieznośny krzyk przerodził się w przyjemny i delikatny szept. Uczucia wklęsłe do wewnątrz mnie jeszcze do końca nie chcą wyjść. Niesamowite, jak boli, gdy dookoła spokój, a w sercu wojna.

Wstałam. Nie mogłam dłużej znieść widoku białego sufitu.
Komentuj(0)


23.10.2006 :: 19:21

Ciemnobrązowe fusy oblane wrzątkiem układają się w kształty mniej więcej wcale nierozpoznawalne.

Tydzień minął szybko. W trakcie wymyśliłam nie wymyślać gorszych światów. Nie być tam. Nie trzaskać drzwiami. Nie czuć tego tak bardzo widocznie.

Niech oni po prostu sobie pójdą.

Półprzezroczyste przepaście tam, gdzie kończą się ścianki kubka. Świece się w wosk rozpuściły w podstawce kształtu tulipana.

Jak czułam jest noc. Jak lekki kolor palonego cukru, kiedy zanurzasz w nim stopy. Jak szelestnie przesuwa się ołówek z lewej do prawej. Gdzie jest koniec czekolad świata?


Jutro popędzimy szybciej, otworzymy ramiona szerzej. I pewnego pięknego poranka...

Fitzgerald, Gray i Fromm. Havana Nights i Vinci. Rok i cztery miesiące. Dom utkany z łez. Jestem kotem.

Komentuj(1)


24.10.2006 :: 18:20

Waniliowe niebo. Chciałabym mieć taki wytrych słów, żeby Cię zatrzymać. Z drugiej strony nie chciałabym żebrać Twoich uczuć gdzieś podskórnie.

Boli mnie bardzo głowa. Tak bardzo, że zmywa mi wszystkie obrazy w jedna plamę rozlewającą się poza ramy jak tylko przyświeci słońce. Dużo czytam, żeby nie myśleć o złym. I nie wiem już nic.

Stanęłam po środku braku słów.

Wymyślmy piątą porę roku. Odwrotne godziny i chwile, które można zatrzymać.

Zaciskam zęby i prawie bezszelestnie krzycząc do wewnątrz wychodzę. Z siebie. Stąd.

Komentuj(0)


29.10.2006 :: 14:43

Mimo wygórowanego poczucia własnej dojrzałości, ciągle patrze naiwnie na świat. Przynajmniej narazie.

Zabiłeś mnie. Nawet nie wiesz jak bardzo bolało. Kolejna moja słabość. Nie potrafię zatrzymać łez.

Nie przeszkadza mi samotność. Raczej brak tej upragnionej wolności.

Chciałabym chociaż usłyszeć, że to jednak nie jest koniec.

Zginę podczas pierwszej fali mrozu, która zastanie nas po globalnym ociepleniu. Całkowicie nieprzystosowana do życia w społeczeństwie.

Przygnębiające.

Komentuj(0)


29.10.2006 :: 14:46

Nic dziwnego, że jak już się zakochuję, to nie w tym, co trzeba. A mówili, że to wszystko takie proste. Pstryk. I już. Nauczę się zapominać. Najpierw jednak poobserwuję.

Perfekcja jakże absolutnie niedoskonała.

To prawda, co powiedział.

W ustach ropuszcza się ptasie mleczko, w ciele kości, na oczach tusz. I tak dziwnie spływa w dół. Gdzie jest to układanie włosów. Gdzie jest ten czas, co się zapętlił i zgubił.


Proszę mnie zabrać. Nic nie lepiej, nic nie lepiej. Zabrać siłą. Sama już teraz nie spadnę. Proszę mnie zdmuchnąć. Wtedy będę mogła zrzucić winę na kogo innego. Tylko nie na siebie. Winę za to wszystko. Rozpierzchnie się moje nudne wnętrze na tysiące innych wnętrz. A jeśli nie tysiące, to chociaż dziesiątki. Jak dmuchawiec. Na trzy, uwaga. Teraz.
Raz - dwa - trzy - ui i i iii ii ...

Komentuj(1)


30.10.2006 :: 19:18
Błyszczące usta i rozpalone policzki. Ludzie w prywatnym pejzażu. Niepojęta ilość materiału do wtłoczenia. Wyraz twarzy niemal naturalny, tylko tak bardzo zachwycony tym, co to niebo ostatnio wyprawia.

Jest niewiarygodnie wielkie.

Pięć. Nie, sześć kroków do przodu. Trzy w bok. Masz dwa wyjścia: w prawo lub w lewo.
Abstrakcja jednakże precyzyjna.

Przerabiam pulsujące myśli na wielowymiarowe. W taki sposób zewsząd podświetlone dają różne znaczenia. Można się dopatrzeć małych przyjemności.

Śliski chodnik. Nie krzycz. Nie krzycz. Nie krzycz. Tylko mów do mnie cicho. Tego chcę teraz najbardziej. Cii.., nie tak. Ciszej. Szeptem. Chcę uchwycić całą zmysłowość głosu. Chcę zamknąć to wszystko, co otworzyły moje palce. Pozwolisz mi na to?

Połączenie wielu talentów jest ewidentnym darem od Boga. Te pojedyncze dałoby się jeszcze jakoś wytłumaczyć.


wzrost: 179 cm
waga: 65 kg
uwagi ogólne: brak jakiegokolwiek zadowolenia z warunków postaci. Leki podawać pod kontrolą gdyż lubi przedawkowywać.

Komentuj(0)


30.10.2006 :: 19:19

Czy wciśnięta w kąt łóżka, osłaniająca się od zimnej ściany poduszką, a od tego co niedobre ciemnobrązowym kocem znaczy tyle samo?

Komentuj(0)


31.10.2006 :: 21:39

Prawda, zmieniłam się. Nawet sporo. Ale dalej potrafię kochać. Tak na swój sposób. Zapach cynamonowych ciasteczek nadal tak bezwstydnie oddaje smak dzieciństwa.

Ziołowa guma do żucia w drażetkach. A podobno alfabet ma tylko siedem liter. W każdym bądź razie nie chcę już wierzyć, bo tylko szkoda czasu.

Soundtrack z Fridy mnie czaruje.

Chcę coś robić, a tymczasem nie mam nic. Chcę takiego city-life`u. Chcę ludzi. Chcę jeździć. Byle by tylko nie czuć się taka bezużyteczna.

Wszystko mnie tak ściska, od środka i do środka. Brzuch boli podejrzanie.

Przejaw cech psychotyczności. Najpierw robię, potem myślę.

Komentuj(0)


31.10.2006 :: 21:45

Dawno minął rok, w ciągu którego miałam setki prób wyjścia.

Komentuj(0)